Zajączki, baranki, pisanki - musiały znaleźć się w naszym koszyczku. W końcu są Święta, a mama nastawiona na piękną pogodę, słoneczko i przynajmniej 20 stopni... :) No cóż - kwiecień-plecień... No, ale pogoda nie może nam w żaden sposób popsuć naszych planów, więc wstajemy rano i szykujemy koszyczek do święcenia: nie za ciężki, żeby Marysia bez problemu udźwignęła i koniecznie z dodatkiem zielonych gałązek bukszpanu, które udało się znaleźć w ogródku u babci :)
Ach jaka mama dumna z tak przygotowanego koszyczka :):):)
...że nie przewidziała jeszcze jednej drobnej kwestii, dotyczącej właśnie jajeczek, ponieważ Marysia ostatnimi czasy stała się pochłaniaczem czekoladowych jajek i gdy tylko zobaczyła pisanki w koszyczku, zaczęła głośno się domagać - mniam, mniam!!! Na nic tłumaczenia mamy, że to nie czekoladka. Gdy tylko dotarłyśmy do domku koszyczek musiał być rozbrojony na części pierwsze :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz