Jestem matką i jak każda matka coraz częściej zastanawiam się, co wyrośnie z naszych małych pociech. Jakie będą w przyszłości? Jak będą sobie radzić w życiu? Czym będą się kierowały?
Marzę o tym by wychować je na mądre dzieci, radzące sobie z problemami życia codziennego, pewnych siebie, a najlepiej zawsze uśmiechniętych i dobrych dla ludzi i otoczenia... Tylko jak to zrobić? Co ma większy wpływ na to jakie będą w przyszłości? Czy wychowanie, czy geny, czy może właśnie otaczający nas ludzie, rówieśnicy? Jej, tak wiele jest czynników, które mogą decydować właśnie o tym kim będziemy w przyszłości...
Jako matka mogę mieć na pewno wpływ na wychowanie swoich maluchów.
Ach, ile razy próbuje tłumaczyć Marysi co wolno, a co nie. Co jest dobre, a co złe. Kiedy trzeba uważać, być ostrożniejszym, kiedy nie... Czasami mam wrażenie, że w kółko powtarzam to samo. Ale mam też nadzieję, że w końcu zrozumie, że moje ciągłe gadanie, tłumaczenie nie pójdzie na marne. Tym bardziej, że moja mała Marysia rośnie. Teraz jest jeszcze dwuletnią dziewczynką i większość czasu spędza ze swoją mamą. Ale pewnie zanim się obejrzę, pójdzie do przedszkola, będzie się bawić z rówieśnikami. Potem szkoła podstawowa, gimnazjum, a zaraz potem dorosłe życie... Wiem, wiem, zapędziłam się, ale widząc jak szybko ten czas ucieka, zastanawiam się czy zdążę ją do tego przygotować.
Póki co staram się chwalić moją Marysię za wszystkie dobre uczynki, niech wie, że warto dobrze postępować. Chcę by wiedziała, że ją kocham i pomogę w każdej sytuacji, ale nie wyręczę. Kiedy się boi lub myśli, że nie potrafi czegoś zrobić, powtarzam - dasz radę! Nawet jeśli jeszcze nie rozumie do końca znaczenia tych słów, wiem, że przyjdzie taki moment, że sama będzie je powtarzać, a kto wie - może i zmotywuje mamę, kiedy zwątpi we własne siły :) W każdym razie chcę, żeby uczyła się samodzielności i nie bała się otaczającego ją świata. Może nawet dlatego (ku zdziwieniu innych) podczas naszych spacerów, pozwalam jej wszystko dotykać, sprawdzać jej małymi rączkami, spróbować. Co z tego, że się pobrudzi, czasem nabije guza. Znacie pewnie przysłowie: jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz... U nas sprawdza się, kiedy tłumaczenie nie skutkuje.
Marysiu, Marysiu co z Ciebie wyrośnie, gruszki na wierzbie czy śliwki na sośnie? :):):)
0 komentarze:
Prześlij komentarz